Tytuł: "Wyginacze łyżeczek"
Tytuł w oryginale: "Spoonbenders"
Autor: Daryl Gregory
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 31 stycznia 2018
Liczba stron: 528
Teddy Telemachus i Maureen McKinnon poznają się na tajnych badaniach dotyczących telekinezy prowadzonych przez rząd. W przeciwieństwie do oszustw mężczyzny, Maureen naprawdę ma ogromny nadprzyrodzony talent. Ich znajomość przeradza się w miłość i para bierze ślub. Niedługo po tym na świat przychodzi trójka obdarzonych paranormalnymi zdolnościami dzieci. Dzięki wielu zdolnościom zostają Niesamowitą Rodziną Telemachusów i robią ogromną karierę. Niestety, pewnego dnia w ich życiu wszystko się zmienia.
Jak mogę kochać kogoś, kogo nigdy nie poznałam? To tajemnica.
Rodzina Telemachusów jest wyjątkowa. Teddy jest inteligentnym oszustem, który od wielu lat udaje paranormalnie uzdolnionego. Jego żona, Maureen była jasnowidzem o potężnych mocach. To właśnie dzięki niej ich trójka dzieci zyskała tajemnicze zdolności. Irene doskonale wie, kiedy jej rozmówca kłamie. Frankie potrafi poruszać przedmiotami tylko za pomocą umysłu, a Buddy przewiduje przyszłość. Jest jeszcze czternastoletni syn Irene, Matty, którego nagle pojawiają się dziwne umiejętności. Tak, on też odziedziczył geny po wyjątkowej babce. Pomimo tych wyjątkowych mocy, rodzina Tlemachusów od wielu lat żyje normalnie. Ukrywa swoje zdolności przed obcymi. Do czasu, gdy Frankie wikła się w niebezpieczny konflikt. Ma długi u największego mafiosa w mieście. I w tym właśnie momencie zaczyna się prześmieszna i momentami przerażająca walka z czasem na oddanie długu. Tylko jakie zadanie w tym wszystkim ma nastoletni Matty?
Pomimo tego, że "Wyginacze łyżeczek" to siódma książka tego autora, nigdy nie miałam okazji zapoznać się z jego twórczością. Po przeczytaniu opisu, który jest wyjątkowo skromny, nie miałam pojęcia czego spodziewać się po tej pozycji. Jednocześnie byłam tej książki bardzo ciekawa. Zabierałam się do niej długo. Ponad 500 stron delikatnie mnie przerażało. Gdy w końcu się za nią wzięłam, nie mogłam się wkręcić w historię. Nie pomagały mi w tym też długie rozdziały(ponad 30stron). Zdecydowanie jestem fanką rozdziałów maksymalnie dziesięciostronowych. "Wyginaczy łyżeczek" czytałam bardzo powoli, lektura całej pozycji zajęła mi prawie tydzień. Fabuła zaczęła się rozwijać po mniej więcej setnej stronie, a ja czytałam książkę z coraz większym zaciekawieniem. Narracja prowadzona jest przez pięciu bohaterów książki, dzięki temu możemy poznać daną sytuację z kilku perspektyw. Styl pisania autora jest prosty i często nasączony kąśliwym humorkiem. Ostatnie rozdziały zaskakują, sprawiają, że otwieramy oczy ze zdumienia. To właśnie dzięki zakończeniu mogę powiedzieć, że książka mi się podobała. Takiej pozycji nie czytałam nigdy wcześniej i w przyszłości chętnie sięgnę po poprzednie książki tego autora. Jeśli lubicie szybkie zmiany akcji, nieoczywiste sytuacje i zdolności paranormalne to "Wyginacze łyżeczek" są dla Was.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca
Kąśliwy humor i zaskakujące zakończenie mnie przekonują ;) Dopisuję do (za długiej... listy) :D
OdpowiedzUsuńMnie się z kolei okładka książki podoba, byłam ciekawa co kryje w środku. Po Twojej recenzji myślę, że się skuszę na przeczytanie. Kiedyś. Jak mój stosik hańby zmaleje :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dominika
domciachoo.blogspot.com
Ten tytuł ostatnio atakuje mnie w każdym miejscu (lubimy czytać, instagram, blogi) i ciągle się zastanawiam czy warto. Widzę jednak coraz więcej pozytywnych recenzji w tym również Twoją :) Może, kiedyś się skuszę bo lubię książki wydawane przez Czarną Owcę a także nie poznałam jeszcze niczego napisanego przez tego autora.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ewa z http://mybooksandpoetry.blogspot.com